Przy okazji profanacji krzyża, która ma miejsce w Centrum Sztuki Współczesnej warto zastanowić się szerzej nad kondycją Polski.
W preambule do Konstytucji RP z 1997 r. jest mowa o wdzięczności za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach. Art. 196 kodeksu karnego penalizuje obrazę uczuć religijnych innych osób, przez znieważenie publicznie przedmiotu czci religijnej.
Tymczasem Centrum Sztuki Współczesnej nie widzi nic niestosownego w prezentacji na wystawie w Zamku Ujazdowskim w Warszawie zapisu filmowego ocierania się genitaliami o zabytkową figurę Chrystusa na krzyżu. Niewątpliwie prezentacja taka stanowi publiczne znieważenie przedmiotu czci religijnej. Tymczasem okazuje się, że wierni i ich uczucia religijne nie zasługują na ochronę instytucji państwowych. O ile w przypadku „czynu nieobyczajnego” jakim było ustawienie w Trójmieście instalacji „Komm Frau”, władze zadziałały szybko i zdecydowanie usuwając instalację z przestrzeni publicznej, to w przypadku podobnej sytuacji w Centrum Sztuki Współczesnej władze nie podjęły żadnych działań. Intencje autora zapisu filmowego też nie budzą jakichkolwiek wątpliwości, bo publicznie zadeklarował on, że chodziło mu o obrazę. Zatem ustalenie, czy doszło do obrazy uczuć religijnych przez znieważeniu publicznie przedmiotu czci religijnej i to z premedytacją nie powinno nawet naszym organom ścigania sprawiać jakichkolwiek trudności.
Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski jest narodową instytucją kultury finansowaną przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. A więc pieniądze z podatków w większości chrześcijańskiego społeczeństwa idą na finansowanie przedsięwzięć obrażających uczucia religijne tych podatników. Jak pogodzić uznanie Centrum Sztuki Współczesnej za narodową instytucję kultury z preambułą do Konstytucji, skoro zajmuje się w swojej działalności publicznym znieważaniami przedmiotu czci religijnej? Nic też nie słychać o wycofaniu finansowania tej instytucji przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, albo o odebraniu jej statusu narodowej instytucji kultury.
W tym kontekście warto zastanowić się nad jeszcze dwoma kwestiami.
Po pierwsze, czy przedmioty kultu religijnego, a szerzej w ogóle zabytki będące w posiadaniu Muzeum Narodowego lub innych placówek muzealnych są bezpieczne? Dlaczego Muzeum Narodowe zezwoliło na ocieranie się genitaliami o należący do niego zabytkowy przedmiot kultu, czy normalną praktyką jest ocieranie się o eksponaty zgromadzone w tym lub innych muzeach? Czy nie grozi to ich uszkodzeniem lub zniszczeniem? A skoro posiadanie obiektu kultu przez Muzeum Narodowe nie chroni go przed profanacją, to może w celu zapewnienia należytej ochrony uczuć wiernych i przywołanego w Konstytucji RP chrześcijańskiego dziedzictwa Narodu, nie należałoby przekazać zabytkowych obiektów kultu kościelnym osobom prawnym w celu ich ochrony przed narażeniem na profanację za przyzwoleniem dysponujących nimi obecnie instytucji muzealnych, które wyraźnie nie radzą sobie ze swoją rolą dbałości o dziedzictwo narodowe.
Po drugie prezentowana na wystawie profanacja, zgodnie z informacjami prasowymi stanowiła pracę dyplomową. A to nakazuje postawić pytanie o jakość edukacji artystycznej, skoro dyplom można uzyskać profanując przedmiot kultu religijnego i filmując akt profanacji. Wygląda na to, że nie tylko muzea ale i uczelnie artystyczne bardzo mocno się „pogubiły” w identyfikacji, co jest ich rolą i zadaniami. Niestety w ten sposób wyrządza się trudną do odrobienia szkodę w postrzeganiu jakości wykształcenia artystycznego, czy szerzej w ogóle jakości kształcenia w Polsce i dyplomów przyznawanych przez wyższe uczelnie w Polsce.
Przykład profanacji w Centrum Sztuki Współczesnej odzwierciedla jak w soczewce jakość polskiego państwa i jego instytucji – pokazując brak prawidłowego działania zarówno ze strony organów ścigania, jak i instytucji noszącej będącej „narodową instytucją kultury”, jak i finansującego ją ministerstwa, a także niezrozumiałe zachowania zarówno ze strony Muzeum Narodowego w zakresie ochrony powierzonych mu eksponatów, jak i instytucji szkolnictwa artystycznego szafujących swoimi dyplomami. Widać na tym przykładzie instytucje niestety dysfunkcjonalne i jedynie udające, że realizują swoje obowiązki.
Paweł Pelc
Czytaj oryginalny artykuł na: http://www.stefczyk.info/blogi/okiem-prawnika/w-jakim-kraju-zyjemy,9075389894#ixzz2knztKyyM