Trzydziestojednoletni paryżanin Jerome Kerviel był, według doniesień prasowych, nisko postawionym w hierarchii francuskiego 140-letniego banku Societe Generale dilerem. Zarabiał poniżej 100.000 EUR rocznie (razem z premiami, dane za rok 2006), pracował w dziale Delta One, który zajmował się operacjami na instrumentach pochodnych o niskim poziomie ryzyka. Polegało to zajmowaniu przeciwstawnych pozycji na kontraktach na indeksy giełdowe. Kerviel miał zarobić dla banku na swoich operacjach między 10 a 15 mln EUR rocznie, wyznaczono mu także limit 500.000 EUR sumy zbilansowanych transakcji netto. Jego działania były przedmiotem nadzoru i rutynowych kontroli,. Jerome Kerviel dilerem został po 5 latach pracy na „zapleczu”. Stąd znajomość procedur kontrolnych. Określenie limitu, jako sumy transakcji zbilansowanych pozwoliło mu na otwarcie pozycji na kwotę 50 mld EUR. Kerviel otwierając te pozycje tworzył fikcyjne transakcje przeciwstawne, w wyniku czego mieścił się w wyznaczonym mu limicie i zawierane przez niego transakcje nie budziły czujności osób go nadzorujących. Przed kontrolami potrafił rozwiązać fikcyjne transakcje przeciwstawne, które ponownie otwierał po zakończeniu kontroli. Swoją nieautoryzowaną działalność rozpoczął w 2007 r., ale zdołał zamknąć wszystkie pozycje przed końcem roku generując niewielkie zyski. Z początkiem 2008 r. powrócił do swojej strategii inwestycyjnej otwierania niezabezpieczonych pozycji na indeksach i zabezpieczania ich fikcyjnymi transakcjami. Tym razem rynek zachował się odmiennie niż Jerome Kerviel przewidywał i indeksy zamiast rosnąć spadały. Władze banku wykryły, że coś jest nie w porządku z transakcjami Jerome Kerviel’a w piątek 18 stycznia 2008 r. Szczegółowa analiza otwartych przez niego niezabezpieczonych pozycji pozwoliła na ustalenie, że wygenerowały one 1,5 mld EUR strat dla banku. Postanowiono je niezwłocznie zamknąć, co zajęło trzy kolejne dni, przy czym przy gwałtownie spadających indeksach straty wzrosły o 3,4 mld EUR, by osiąnąć poziom 4,9 mld EUR, czyli prawie 10% sumy otwartych przez Jerome Kerviel’a pozycji.
Jerome Kerviel dokonywał swoich operacji ponad 12 lat po tym jak inny pojedynczy diler Nick Leeson swoimi operacjami na instrumentach pochodnych, ukrywanymi na stworzonym przez niego specjalnym koncie przejściowym wygenerował 827 mln funtów strat dla innego banku z tradycjami – Barings Bank, który w wyniku tego upadł i został przejęty przez ING. Mimo wdrożenia przez banki odpowiednich procedur nadzoru nad ryzykiem po analizie przypadku Nicka Leeson’a, okazuje się, że banki dalej narażone są na ryzyko powstania olbrzymich strat wskutek operacji pojedynczych dilerów na instrumentach pochodnych. Związanie jest to ze specyfiką tych instrumentów, które mogą wygenerować ryzyko znacznie przekraczające poziom zaangażowanych w ich nabycie środków. Tym różnią się one od zwykłych instrumentów finansowych (takich jak akcje, czy obligacje), które można nabyć tylko dysponując środkami odpowiadającymi ich wartości, a zatem, przy których ryzyko straty ograniczone jest wyłącznie do zaangażowanych środków. Przy instrumentach bazowych łatwiej też określać limity transakcyjne przydzielane dilerom i kontrolować, czy są one zachowywane. Nie można bowiem nigdy wykluczyć, że diler będzie próbował przekroczyć obowiązujące go procedury i to nawet nie myśląc o zyskach dla siebie, a jedynie dla instytucji, która go zatrudnia.
Skoro nawet banki z długimi tradycjami, z odpowiednimi procedurami kontrolnymi i operacyjnymi, które miały zabezpieczać je przed nadmiernym ryzykiem, poddane publicznemu nadzorowi, nie były w stanie zapobiec wygenerowania wielomiliardowych (jak w przypadku Societe Generale) strat związanych z transakcjami na instrumentach pochodnych, to warto to doświadczenie wziąć pod uwagę także w trakcie dyskusji które toczą się obecnie w Polsce w zakresie nadzoru nad inwestycjami otwartych funduszy emerytalnych. Przykład Societe Generale i Jerome Kerviel’a pokazuje, że nie ma w pełni bezpiecznych procedur przy transakcjach na instrumentach pochodnych, a bezpieczna strategia może łatwo wygenerować straty. W Polsce przed błędnymi decyzjami inwestycjami OFE chroni mechanizm minimalnej stopy zwrotu, nie ma zatem potrzeby korzystać z instrumentów pochodnych, które mogą wygenerować dodatkowe ryzyko dla portfeli inwestycyjnych OFE.
Nie musimy tego doświadczać na własnej skórze – możemy przeanalizować doświadczenia Barings Bank, ostatni przypadek Societe Generale, a z polskiego rynku instrumentów pochodnych – słynną aferę „100 sekund” (przypadek manipulacji cenami instrumentów pochodnych na szkodę innych inwestorów). Stąd warto dobrze odrobić tę lekcję i nie wprowadzać, nie tylko możliwości inwestowania przez OFE w instrumenty pochodne, ale też żadnych innych zmian w regulacjach dotyczących polityki inwestycyjnej OFE, które pojawiają się ostatnio w dyskusjach i wypowiedziach przedstawicieli rynku lub strony rządowej (zwiększenie limitu inwestycji zagranicznych wygeneruje ryzyko kursowe, a także gorszej znajomości rynków zagranicznych przez nasze PTE, zwiększenie limitu inwestycji w akcje wygeneruje ryzyko koncentracji w jednej kategorii papierów wartościowych, zastąpienie limitów inwestycyjnych – oceną ryzyka, utrudni nadzór nad inwestycjami OFE i opóźni lub uniemożliwi skuteczną reakcję organu nadzoru w przypadku przyjęcia strategii inwestycyjnej niekorzystnej dla członków OFE, lecz formalnie mieszczącej się w wyznaczonych miarach ryzyka).
Paweł Pelc
Wiceprezes Stowarzyszenia Rynku Kapitałowego UNFE, radca prawny
Tekst wyraża prywatne opinie autora, a nie instytucji, z którymi jest związany zawodowo.