Chrześcijańska Akademia Teologiczna zorganizowała w połowie grudnia 1993 r. sympozjum na temat konkordat z 28.07.1993 r. a równouprawnienie wyznań. W swoim noworocznym wywiadzie dla PAP Prymas bardzo skrytykował to zdarzenie. Mam jednak wątpliwości czy rzeczywiście słusznie.
W trakcie sympozjum wystąpiło trzech referentów: bp Wiktor Wysoczański - rektor ChAT, Jerzy Wisłocki i Michał Pietrzak. Referenci zajęli krytyczne stanowiskow stosunku do podpisanego tekstu konkordatu. Poglądy ich można poznać w formie drukowanej poza tymi łamami. Warto jednak zatrzymać się na dyskusji, która toczyła się wokół tych referatów, a tak naprawdę wokół konkordatu czy szerzej - rozumienia pojęcia równouprawnienia wyznań.
Dyskusja, która toczyła się w trakcie sympozjum jest szczególnie warta zainteresowania przynajmniej z dwu przyczyn - ze względu na osoby dyskutantów jak również - na swój dość nieoczekiwany przebieg.
W dyskusji uczestniczyli biskupi, duchowni i świeccy z kościołów: polsko katolickiego, prawosławnego i luterańskiego. Jedynym przedstawicielem kościoła rzymskokatolickiego był dziekan wydziału prawa KUL-u.
Dyskusja rozpoczęła się od wielopłaszczyznowej krytyki tekstu konkordatu, mimo nawoływania kolejnych dyskutantów do przedstawienia także głosów pozytywnych, wskazujących na zalety.
Listę zarzutów w stosunku do konkordatu zgłoszonych w trakcie dyskusji otwiera zbytni pośpiech w toku prac nad nim, który miał być przyczyną szeregu niedociągnięć redakcyjnych w tekście tego dokumentu. Kwestionowano zapis z preambuły mówiący o odzyskaniu niepodległości i suwerenności przez Państwo Polskie, zapisy dotyczące cywilnych skutków małżeństwa kanonicznego (art. 10 tekstu konkordatu), nauczania religii katolickiej (art. 12), trybu regulowania spraw wymagających nowych lub dodatkowych rozstrzygięć (art. 27). Krytykowano także brak możliwości sprzeciwu państwa wobec projektowanych nominacji biskupich.
W toku dyskusji kwestionowano także podpisanie konkordatu przed uchwaleniem konstytucji, gdyż wejście w życie konkordatu przesądziłoby przyszły model ustrojowy stosunków wyznaniowych państwa. Uczestniczący w dyskusji poseł Unii Demokratycznej wskazywał, że jego zdaniem konkordat narusza zasadę równości obywateli wobec prawa, a urzędnicy Biura do spraw wyznań niechętni są rozszerzaniu przywilei kościoła katolickiego na inne związki wyznaniowe. Jedyna kobieta, która wzięła udział w dyskusji zaproponowała nawet powołanie komisji ekspertów w celu "adiustacji tekstu" podpisanego konkordatu przed jego ratyfikacją.
Dyskusja nie potoczyła się jednak do końca w kierunku wyznaczonym przez referaty.
Jeden z dyskutantów - luterański biskup - stwierdził, że jego zdaniem konkordat może być szansa dowartościowania innych kościołów i związków wyznaniowych. Uważał on, że kościoły zrzeszone w Polskiej Radzie Ekumenicznej powinny doamagać się powołania wspólnej komisji Rządu i PRE, która - biorąc za punkt wyjścia postanowienia konkordatu - powinna doprowadzić do wynegocjowania podobnych podstaw działania dla pozostałych kościołów i związków wyznaniowych.
W tym samym kierunku szło także wystąpienie jedynego reprezentanta kościoła rzymskokatolickiego, który zaproponował rozszerzenie także samej metody regulacji sytuacji prawnej kościoła - w drodze umowy - także na inne kościoły poprzez zawieranie umów krajowych.
W efekcie także dalsi dyskutanci zaczęli wskazywać na pozytywne aspekty związane z podpisanym konkordatem, a referenci w podsumowaniu wskazali na to, że choć ich referaty skoncentrowały się na negatywnych stronach zagadnieniea, to dalecy są od negowania pozytywów związanych z tą regulacją.
Uważam, że sympozjum to jest symptomatyczne dla całej dyskusji o konkordacie. Na łamach prasy nad rzeczowymi argumentami przeważają uprzedzenia i lęk przed państwem wyznaniowym. Wydaje mi się, że powodem zorganizowania tego sympozjum był także lęk - przed dominacją najliczniejniejszego kościoła rzymskokatolickiego nad pozostałymi w myśl sloganu reklamowego PZU "duży może wiecej". Jednak dyskusja pokazała, że z punktu widzenia interesów pozostałych kościołów i związków wyznaniowych strategia prób ograniczania przywilejów kościoła rzymskokatolickiego w imię zasady równości oraz poszanowania wolności sumienia i wyznania jest bezowocna a także niekorzystna. Nie zwiększa ich stanu posiadania, dostarcza argumentów przeciwnikom ekumenizmu, ale też zwolennikom pełnego rozdziału kościoła od państwa, w tym także ukrytym sympatykom zwierzchnictwa państwa nad kościołami. Strategia ta zarazem nie daje przedstawicielom kościołów nierzymskokatolickich żadnych argumentów na rzecz korzystniejszego uregulowania ich sytuacji w państwie. Stąd pogląd, który stopniowo w toku dyskusji zyskiwał na sile, wskazujący na potrzebę adaptacji w imię zasady równości wyznań, postanowień konkordatu do uregulowań sytuacji prawnej pozostałych kościołów i związków wyznaniowych.
Nie jest to stanowisko nowe. W roku 1989 kościoły zrzeszone w PRE chciały, by ustawa o gwarancjach wolności wyznania i sumienia objęła wszystkie kościoły i związki wyznaniowe w Polsce. Jednak wbrew tym dążeniom sytuacja prawna kościoła rzymskokatolickiego została uregulowana w odrębnej ustawie. W efekcie pozostałe kościoły (np kościół prawosławny) zaczęły dążyć do uregulowania ich sytuacji w tej samej drodze, wzorując się na zapisach ustawy regulującej pozycję kościoła rzymskokatolickiego.
Pozytywne podejście do konkordatu w myśl zasady, że im więcej uzyska najsilniejszy w Polsce kościół, ty więcej będą mogły "wytargować" pozostałe, które przeważyło moim zdaniem w toku sympozjum, nie uniemożłiwia jednoczesnej krytyki wadliwości konkretnych rozwiązań zawartych w podpisanym tekście konkordatu. W interesie kościołów, uznających takie podejście do konkordatu, jest jednak wskazywanie możliwości naprawienia wad, tak by nie doprowadzić do odrzucenia projektu.
Gdyby zwyciężyła opcja totalnie przeciwna ratyfikacji konkordatu oburzenie Prymasa byłoby w pełni uzasadnione, a organizatorzy sympozjum wystąpiliby by w roli dobrze znanej z czasów PRL-u - przeciwwagi dla kościoła rzymskokatolickigo traktowanego jako podstawowy przeciwnik.
Kto jednak by na tym zyskał ? Czy w imię równouprawnienia wyznań i wolności sumienia oraz równości wobec prawa należałoby zrezygnować z wszelkich przywilejów dla kościołów i związków wyznaniowych? Nie sądzę by takie rozwiązanie było zadowalające i zgodne z interesem osób wierzących bez względu na ich przynależność wyznaniową.
Paweł Pelc
___________________________
Sympozjum naukowe na temat "Konkordat z 28.07.1993 r. a równouprawnienie wyznań" zorganizowane przez Chrześcijańską Akademię Teologiczną w Warszawie w dniu 15 grudnia 1993 r.