Gazeta Ubezpieczeniowa nr 33 z 17 sierpnia 2010 r. we wkładce Izba IGUiOR opublikowała referat Tadeusza R. Lenarta „Wolny wybór filaru emerytalnego. Co należy uczynić, by emerytura Polaków była znacznie wyższa” wygłoszony na konferencji Ubezpieczenia w polskim obszarze rynku europejskiego, która odbyła się 26 maja 2010 r. Autor referatu stoi na stanowisku, że tak zwany trzeci filar został faktycznie wypchnięty poza system emerytalny, o czym ma świadczyć obowiązek odprowadzania składki na ubezpieczenie emerytalne od kwot oszczędności III filarowych. Teza brzmi efektownie, jednak nie jest w pełni precyzyjna. Zgodnie bowiem z art. 24 ust. 5 ustawy o pracowniczych programach emerytalnych składka podstawowa (opłacana przez pracodawcę) nie jest wliczana do wynagrodzenia stanowiącego podstawę ustalenia obowiązkowych składek na ubezpieczenia społeczne. Według danych KNF za 2008 r. składki podstawowe (zwolnione z „oskładkowania”) stanowiły prawie 97% wszystkich składek odprowadzanych do PPE (KNF.Biuletyn Roczny.Rynek PPE 2008). Oznacza to, że jedynie nieco ponad 3% składek odprowadzanych do PPE (składki dodatkowe finansowane przez pracownika, potrącane z jego wynagrodzenia) pochodziło z wynagrodzenia, od którego mogły zostać odprowadzone składki na ubezpieczenia społeczne. Inna sytuacja jest w przypadku Indywidualnych Kont Emerytalnych, co wynika ze specyfiki tej formy oszczędzania – ma ono indywidualny charakter, brak jest powiązania tej formy ze stosunkiem pracy, a w konsekwencji brak jest uregulowania źródeł finansowania wpłat na IKE. Nie oznacza to jednak, że od wpłat odprowadzanych do IKE pobierana jest składka na ubezpieczenia społeczne.
Autor referatu postuluje by „zrównać wobec prawa wszystkie formy oszczędzania na starość”. Miałoby to polegać na zastąpienie powszechnego obowiązku uczestnictwa w części repartycyjnej obowiązkiem „uczestnictwa tych, którzy nie potrafią lub nie chcą samodzielnie inwestować w ramach pozostałych dwóch filarów”. Zdaniem autora przyczyniłoby się to zmniejszenia dopłat państwa do świadczeń emerytalnych, zwiększenia stóp zwrotu z indywidualnych inwestycji, zwiększenia przychodów instytucji finansowych oraz zmniejszenia pozapłacowych kosztów pracy. Niestety w konsekwencje tak określonej propozycji mogą być inne niż oczekuje ich autor. W przypadku ograniczenia składki trafiającej do części repartycyjnej powstałaby konieczność znalezienia innych źródeł finansowania bieżących świadczeń. Zatem przynajmniej w krótkim i średnim okresie propozycja spowodowałaby wzrost dopłat państwa do świadczeń emerytalnych. W długim okresie poziom tych dopłat zależałby od proporcji między osobami uprawnionymi do świadczeń z części repartycyjnej a osobami składkującymi do niej (oprócz czynników demograficznych wpływ na nią miałyby decyzje o wyborze repartycyjnej lub kapitałowej formy zabezpieczenia emerytalnego). Proponowane rozwiązanie w istotny sposób zwiększyłoby ryzyko ubezpieczonego (obecny system oparty na zasadzie „bezpieczeństwa dzięki różnorodności”) uzależnia wysokość przyszłych świadczeń zarówno od efektywności inwestycji jak i od poziomu płac, co związane jest m.in. z poziomem inflacji. Doświadczenia nowego systemu pokazują, że część kapitałowa wykazuje się większą zmiennością wyników niż część repartycyjna, w okresach dobrej koniunktury większy wzrost wartości zapewnia część kapitałowa, w okresach dekoniunktury straty w tej części łagodzi waloryzacja w części repartycyjnej. Trudno zatem podzielić pogląd, że rezygnacja z tego zróżnicowania doprowadzi do zwiększenia stóp zwrotu z indywidualnych inwestycji. Cel ten jeszcze trudniej osiągnąć, gdyby chcieć zapewnić także obniżenia pozapłacowych kosztów pracy. To bowiem można osiągnąć poprzez obniżenie składki na ubezpieczenia społeczne, czyli poprzez obniżenie poziomu środków przeznaczanych na cele emerytalne. To zaś prowadzić będzie do obniżenia poziomu przyszłych świadczeń emerytalnych, a nie ich zwiększenia.
Autor referatu krytykuje także emeryturę minimalną. Jej zniesienie mogłoby, przy jednoczesnym zwiększenia ryzyka ponoszonego przez ubezpieczonych (oraz ewentualnym obniżeniu poziomu składek emerytalnych) doprowadzić do ryzyka pobierania świadczeń emerytalnych na drastycznie niskim poziomie, co w efekcie doprowadziłoby do konieczności zapewnienia takim emerytom świadczeń z pomocy społecznej, której dystrybucja jest bardziej kosztowna niż świadczeń emerytalnych (ze względu na konieczność weryfikacji poziomu życia i osiąganych dochodów) oraz znacznie bardziej upokarzająca dla jej beneficjentów. W dużym stopniu przerzuca to odpowiedzialność z budżetu centralnego na budżety lokalne, które mogą mieć problemy ze znalezieniem źródeł finansowania tego typu świadczeń). Dla odmiany zmiana podstawy wyliczania emerytury minimalnej poprzez uwzględnianie przy jej wyliczaniu innych źródeł dochodów emeryta niż emerytura repartycyjna i emerytura kapitałowa (okresowa lub dożywotnia) stanowiłaby istotną zachętę do ograniczenia samodzielnej zapobiegliwości oraz emerytalnych oszczędności dobrowolnych (takich jak IKE i PPE), w sytuacji, gdy ta zapobiegliwość prowadziłaby do ograniczenia uprawnień osoby zapobiegliwej w porównaniu z uprawnieniami osoby, która ograniczałaby się wyłącznie do obowiązkowej części systemu.
Jedynym pewnym beneficjentem zmian proponowanych przez autora referatu byłyby instytucje finansowe, o ile istniałaby minimalna składka emerytalna.
W chwili obecnej przed systemem emerytalnym stoją inne wyzwania, niż te zdefiniowane przez Tadeusza P. Lenarta. Kluczowe jest dokończenie budowania nowego systemu i uchwalenie regulacji dotyczącej dożywotnich emerytur kapitałowych, zapewniającej ich waloryzację inflacyjną, wypłatę przez profesjonalne instytucje ubezpieczeniowe oraz zabezpieczenie interesów współmałżonków osób wykupujących takie świadczenie. Na polu międzynarodowym kluczowe znaczenie ma inicjatywa powrotu do dyskusji o klasyfikacji OFE w UE, co mogłoby zakończyć dyskusję nad obecnymi propozycjami MPiPS wyprowadzenia tylnymi drzwiami kapitałowej części systemu.
Paweł Pelc
radca prawny, Wiceprezes Stowarzyszenia Rynku Kapitałowego UNFE
Tekst wyraża prywatne poglądy jego autora, a nie instytucji, z którym jest związany zawodowo.
17.08.2010.