W Gazecie Polskiej z 2 lutego 2011 r. ukazał się artykuł Janusza Szewczaka Tajfun „Vincent” zatapia OFE. Autor krytykuje polską reformę emerytalną uważając, że nic nie wnosiła dla przyszłych emerytów, a także że na początku nie powiedziano prawdy, że kapitałowy system oznacza obniżenie emerytur. Uważa on, że jedyną konsekwencją podziału składki między ZUS i OFE w obecnych proporcjach jest generowanie gigantycznych długów finansów publicznych i olbrzymich zysków dla właścicieli OFE. Zdaniem J.Szewczaka błędem jest twierdzenie, że w OFE są realne pieniądze, a w ZUS jedynie wirtualne zapisy. Uważa on także, że rozwiązaniem problemu byłoby stworzenie Państwowego Banku Emerytalnego, który inwestowałby składki z ZUS i konkurował z OFE.
Choć wygląda na to, że tajfun PO rzeczywiście może zatopić OFE, to wcale nie powinniśmy się z tego cieszyć. Reforma emerytalna uchwalona w 1997 r. przez rząd SLD-PLS i 1998 r. przez rząd AWS-UW jest próbą odpowiedzi na stojące przed Polską zagrożenie demograficzne. W sytuacji spadającej liczby urodzin dzieci i starzenia się społeczeństw dotychczasowy system emerytalny oparty w całości na zasadzie repartycyjnej i zdefiniowanego świadczenia był na dłuższą metę nie do utrzymania. Podjęto w związku z tym decyzje z jednej strony o zmianie formuły ustalania świadczenia – ze zdefiniowanego świadczenia, na zdefiniowaną składkę, z drugiej strony o zmianie sposobu finansowania części świadczenia – z zasady repartycyjnej na kapitałową. Oznacza to, że w przyszłości to świadczenie, które ma być finansowane ze składek pracujących będzie niższe (zmiana formuły wyliczania świadczenia oznacza jego obniżenie w relacji do pensji, a wprowadzenie części kapitałowej dodatkowo ogranicza wysokość świadczenia finansowanego ze składek w ramach systemu solidarności pokoleniowej). A to oznacza, że mimo pogarszającej się sytuacji demograficznej możemy liczyć na to, że otrzymamy nasze świadczenia. Jednocześnie część z nich będzie finansowana nie ze składek naszych dzieci lecz za pośrednictwem rynków finansowych. W efekcie część naszej składki emerytalnej nie jest przeznaczana na wypłatę bieżących emerytur, lecz inwestowana przede wszystkim w obligacje Skarbu Państwa i akcje notowane na GPW SA. Oznacza to, że wzrasta popyt zarówno na dług SP, jak i na akcje. W efekcie i rząd i spółki notowane na GPW SA są mniej podatni na ataki spekulacyjne z zagranicy. Konsekwencją takich zmian była konieczność uzupełnienia ubytków składki przeznaczonej na wypłatę bieżących emerytur przez dotację uzupełniającą do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i zamiana dotychczas ukrytych zobowiązań emerytalnych w widoczny dług, finansowany instrumentami dłużnymi SP. Niestety okazało się, że stare kraje Unii Europejskiej tuż przed przystąpieniem Polski do UE, postanowiły dokonać interpretacji reguł statystycznych stosowanych w UE (tzw. ESA95) i 2 marca 2004 r. uznały, że systemy kapitałowe o zdefiniowanej składce, czyli m.in. takie jak nasze OFE nie stanowią części finansów publicznych, a to oznacza wliczanie transferów do OFE do deficytu, a obligacji SP posiadanych przez OFE do zadłużenia, podczas gdy ukryty dług emerytalny generowany przez systemy repartycyjne nie jest widoczny w tych statystykach. W efekcie im mniej przejrzysty system emerytalny, tym sytuacja statystyczna kraju, w którym działa, w świetle tej interpretacji jest lepsza. Co prawda premier Tusk odtrąbił niedawno, że UE zgodziła się na polskie postulaty zmian w tej materii, ale szybko okazało się , że Unia niczego nam nie obiecała. W efekcie pojawił się rządowy projekt zmniejszenia części składki przekazywanej do OFE i przeniesienia jej do systemu repartycyjnego. Nie wiadomo jednak jak sfinansować wypłatę tak zwiększonych emerytur w ramach systemu solidarności międzypokoleniowej. Jednocześnie rząd zapowiedział zwiększenie ryzyka inwestycyjnego ponoszonego przez OFE, zatem część kapitałowa może być narażona na znacznie wyższe straty, niż przy obecnych limitach inwestycyjnych.
Od początku wiadomo było, że system nie jest idealny, gdyż OFE zamiast konkurować ze sobą dążą do konsolidacji. Propozycje zmian tej sytuacji przedstawił jeszcze w 2000 r. Urząd Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi w raporcie Bezpieczeństwo dzięki konkurencji. Rok później w raporcie Bezpieczeństwo dzięki zapobiegliwości UNFE wskazywał na niski poziom stóp zastąpienia (relacji emerytur do wynagrodzeń) i konieczność dodatkowego dobrowolnego oszczędzania na emeryturę. W kolejnym roku UNFE opublikował szczegółowe analizy w tym zakresie w raporcie Stopy Zastąpienia. Projekcje stóp zastąpienia w nowym systemie emerytalnym. Z analiz tych wynikało, że przy zastosowaniu indywidualnych dla każdej płci tablic dalszej oczekiwanej długości życia stopy zastąpienia dla mężczyzn mogły wynosić ok. 51%, a dla kobiet 33%. Wkrótce po przedstawieniu tej analizy UNFE został zlikwidowany przez rząd SLD-PSL. Trudno więc twierdzić, że dopiero dziś pojawiła się informacja o niskim poziomie stóp zastąpienia z nowego systemu. Problem jest inny, jeżeli nie działają mechanizmy wspierające rodzinę, zachęcające rodziny do posiadania dzieci, to powrót w stronę systemu solidaryzmu międzypokoleniowego i zwiększanie części emerytur, które miałyby być sfinansowane ze składek naszych dzieci jest prawdziwym robieniem obietnic bez pokrycia. Na naszych kontach w ZUS nie ma bowiem nic więcej poza księgowymi zapisami – składek wpłaconych przez nas (i natychmiast wydanych na wypłatę bieżących emerytur) oraz kapitału początkowego (zapisy reprezentujące nasze uprawnienia nabyte w starym systemie). W OFE tymczasem są realne aktywa, wyceniane na rynku, mające konkretną wartość. Ta wartość może ulegać zmianie, jednak jest to zupełnie inna konstrukcja niż w przypadku konta w ZUS za którym nie stoją żadne aktywa.
Koncepcja Polskiego Banku Emerytalnego nic w systemie emerytalnym – jeśli miałby on inwestować w bardziej ryzykowne aktywa niż OFE, to znaczy, że istniałoby ryzyko, jeszcze większych strat niż w przypadku OFE. Forma prawna banku nie jest jednak tak dobrze dostosowana do zarządzania oszczędnościami emerytalnymi, jak OFE.
Zatem śledząc dyskusję o systemie emerytalnym i losy rządowych propozycji prowadzących moim zdaniem do stopniowej likwidacji reformy emerytalnej, której pierwszym krokiem jest obecna propozycja ograniczenia składki przekazywanej do OFE, zwiększenia ukrytych zobowiązań i zwiększenia ryzyka ponoszonego przez OFE, warto zastanowić się kto sfinansuje zwiększone emerytury repartycyjne obiecywane dziś przez rząd. Nie widać bowiem jakoś sygnałów poprawy sytuacji demograficznej, która mogłaby być uzasadnieniem zmiany proporcji finansowania świadczeń z części repartycyjnej i kapitałowej.
Paweł Pelc
Radca prawny
Wiceprezes Stowarzyszenia Rynku Kapitałowego UNFE
7.02.2011 r.