Marcin Żuk, w odpowiedzi na mój tekst polemizujący z jego poglądami, zamieścił na łamach Gazety Ubezpieczeniowej nr 48 (451) z 27.11.2007 r. artykuł zatytułowany Jak bronić interesu członków OFE? Strategie inwestycyjne OFE. Tekst, jak na polemikę, jest dość niezwykły, autor zamiast bowiem podjąć dyskusję z merytorycznymi argumentami zawartymi w mojej polemice, postanowił się zasłonić „autorytetami”, które mają odmienne od moich poglądy. Jest to bardzo ciekawa technika, choć mam wrażenie, że mało twórcza. Żaden z podniesionych przeze mnie argumentów i poglądów nie został bowiem zakwestionowany, a celem Marcina Żuka było wykazanie mojego rzekomego odosobnienia w prezentowanych przeze mnie poglądach. Mam jednak wrażenie, że argument większości nie jest rozstrzygający w naukowej dyskusji, a jak rozumiem z faktu, że Marcin Żuk przedstawia się jako uczestnik Studium Doktoranckiego Ubezpieczeń i Funduszy Emerytalnych SGH, taki charakter miała mieć jego polemika umieszczona na łamach Gazety Ubezpieczeniowej. Przy okazji warto zauważyć, że Marcin Żuk w swoim tekście nie zauważa, że kwestia polityki inwestycyjnej była m.in. przedmiotem szczegółowej analizy w pierwszym kompleksowo opisującym funkcjonowanie nowego rynku raporcie UNFE – Bezpieczeństwo dzięki konkurencji (w rozdziale Polityka Inwestycyjna) i wnioski z niej wynikające są całkowicie sprzeczne z przytaczanymi przez niego poglądami autorytetów . Również pomija on w zakresie instrumentów pochodnych stanowisko zarówno Ministerstwa Pracy i Ubezpieczeń Społecznych oraz Ministerstwa Finansów, które w grudniu 2005 r. uzasadniały uchylenie przed jego wejściem w życie rozporządzenia przyjętego przez mniejszościowy rząd Belki, które miało doprowadzić do umożliwienia OFE inwestowania w instrumenty pochodne.
Marcin Żuk w swoim przed odwołaniem się do „autorytetów” próbuje odnieść się do kwestii metodologii raportu Polityka inwestycyjna OFE, którą przeanalizowałem na łamach Forum dyskusyjnego ubezpieczeń i funduszy emerytalnych nr 3/2004. Przyznaje on, że udało mi się tam „poddać krytyce część metodologii”, jednak w jego opinii nie udało mi się „podważyć głównych tez raportu”. Niestety Marcin Żuk nie przytacza żadnych argumentów na poparcie tej tezy. Jak zatem błędna metodologia mogła doprowadzić do prawidłowych wniosków? Czyżby Marcin Żuk chciał przekonać czytelników do tautologii: „tezy raportu są słuszne… bo są słuszne”? Tymczasem jeśli wywód obarczony jest wadą (a Marcin Żuk nie podważa prawidłowości mojej krytyki zastosowanej przez autorów metodologii), to nie może ostać się w dalszej dyskusji.
Marcin Żuk w swoim tekście przytacza m.in. propozycje wiceprezesa NBP Krzysztofa Rybińskiego, który w obawie przed bąblem cenowym proponuje, zastrzegając zresztą wyraźnie, że są to jego prywatne poglądy, a nie instytucji z którymi jest związany, zwiększenie limitów inwestycji zagranicznych OFE, umożliwianie OFE zabezpieczania wartości portfela inwestycyjnego instrumentami pochodnymi, a następnie stopniowe zwiększenie limitu inwestycji w akcje o połowę (z 40% do 60%). Marcin Żuk nie tłumaczy, jak realizacja tego trzeciego postulatu wpłynęłaby na zagrożenie, któremu miałoby zapobiegać, czyli wystąpienia bąbla cenowego. Nie wskazuje także, dlaczego OFE, gdyby rzeczywiście widziały ryzyko wystąpienia bąbla spekulacyjnego na rynku akcji notowanych na GPW nie mogłyby skorzystać ze znacznie prostszego rozwiązania – większej alokacji środków na rynku instrumentów dłużnych (na skarbowe instrumenty dłużne nie ma limitu, a na pozostałe instrumenty dłużne limity są praktycznie nie wykorzystywane przez OFE).
Marcin Żuk przytacza także wyrażane w ramach toczonej w listopadzie 2005 r. dyskusji poglądy przedstawicieli PTE, jakoby lokowanie kapitałów poza granicami kraju miało miejsce w imię rzeczywistego interesu członków funduszy. Odnosząc się do tego argumentu warto wskazać, że wg danych NBP średnioważony kurs w listopadzie 2005 r. wynosił 3,3672 PLN za 1 USD i 3,9721 PLN za 1 EUR. W dniu 30 listopada 2007 średni kurs wynosił 2,4589 PLN za 1 USD i 3,6267 PLN za 1 EUR. Oznacza to, że okresie tym wartość dolara do złotego spadła o 27% a euro o 9%. Zatem rentowność inwestycji w walutach obcych powinna być w tym okresie o tyle wyższa od rentowności inwestycji w instrumentach krajowych, by nie wygenerować dla członków OFE strat. Marcin Żuk przytacza także, ze przedstawiciele PTE w ramach tej dyskusji podnosili kwestię konieczności dywersyfikacji lokat. Jeśli chodzi o dywersyfikację dotyczącą rodzajów instrumentów – to nie są wykorzystywane obecnie wysokie limity umożliwiające inwestycje w różnego rodzaju instrumenty dłużne. Jeśli chodzi o dywersyfikację geograficzną, to coraz więcej spółek z siedzibami za granicą decyduje się na notowanie na GPW w Warszawie, a inwestycje w takie akcje traktowane są jak inwestycje lokalne, zatem jeśli zarządzający OFE rzeczywiście chcą ponosić takie ryzyko, mogą to robić w ramach obecnie obowiązujących regulacji, bez zmiany przepisów dotyczących lokat zagranicznych OFE.
Marcin Żuk, polemizując z wyrażonym przeze mnie poglądem, że w Polsce od początku funkcjonowania nowego systemu określono wysokie liberalne limity inwestycyjne, powołuje się na zdanie prof. Marka Góry z SGH, który uważa, że na początku wprowadzania reformy emerytalnej wprowadzono nadmierne ograniczenia inwestycyjne, które w miarę rozwoju rynku miały być zmieniane. W przygotowanym przez Biuro Pełnomocnika Rządu ds. Reformy Zabezpieczenia Społecznego raporcie Bezpieczeństwo dzięki różnorodności. Reforma systemu emerytalno – rentowego w Polsce nie ma wzmianki o tego typu pomyśle.
Tymczasem porównanie limitów inwestycyjnych obowiązujących w Polsce i limitów obowiązujących w 1998 r. w krajach, które wcześniej wprowadziły reformę emerytalną wyraźnie potwierdza tezę, że limity przyjęte w Polsce były bardzo liberalne już od samego początku funkcjonowania nowego systemu emerytalnego. Najlepiej widać to na przykładzie limitu inwestycji w akcje W grudniu 1998 r. limit inwestycji w akcje wynosił 35% w Argentynie, 37% w Chile, 35% w Peru, 30% w Kolumbii, 0% w Meksyku, 25% w Urugwaju i 5% w Salwadorze . W Polsce od początku OFE mogły inwestować w akcje spółek znacząco więcej. Również limit inwestycji w jednostki uczestnictwa funduszy inwestycyjnych w Polsce był wyższy niż w innych krajach. Liberalizm polskich rozwiązań potwierdza też porównanie obowiązujących w Polsce od początku limitów z ewolucją instrumentów dostępnych dla OFE, która miała miejsce w Chile. W 1981 r., gdy reforma została wprowadzona OFE w Chile mogły inwestować jedynie w instrumenty skarbowe, obligacje korporacyjne, listy zastawne, listy kredytowe i lokaty terminowe. Możliwość inwestowania w akcje wprowadzono dopiero w 1985 r. określając limit na niższym poziomie (30%) niż miało to miejsce w Polsce od początku funkcjonowania systemu. Możliwość inwestowania w jednostki uczestnictwa funduszy powierniczych została dopuszczona w Chile dopiero w 1990 r. Inwestycje zagraniczne (na poziomie 3%) dopuszczono dopiero w 1992 r. (a więc w jedenastym roku reformy emerytalnej w Chile) . A wszystkie te instrumenty w Polsce dostępne były dla OFE już od pierwszego roku ich funkcjonowania, właśnie ze względu na podnoszony przeze mnie wielokrotnie liberalizm polskich uregulowań w tym zakresie.
Marcin Żuk konkluduje swoją polemikę stwierdzeniem, że chciałby, by prawdziwymi zwycięzcami byli członkowie funduszy. A skoro tak, to czy rzeczywiście uważa, że dla członków OFE korzystne jest zwiększenie kosztów inwestycyjnych, zwiększenie ryzyka inwestycyjnego a więc i ryzyka strat ponoszonych przez członków OFE, zmniejszenie przejrzystości polityki inwestycyjnej prowadzonej przez OFE oraz konkurencji wynikami inwestycyjnymi między poszczególnymi OFE?
Przyłączam się zatem do jego apelu by szukać rozwiązań rozmawiając bez usztywniania swoich stanowisk i kurczowego trzymania się dotychczasowych poglądów. I proponuję by robić to bez względu na to jak duży chór „autorytetów” uznaje te poglądy za słuszne. Zatem zachęcam Marcina Żuka, by samodzielnie, bez oglądania się na „autorytety” przeanalizował kwestię inwestycji OFE i ich wpływu na poziom przyszłych emerytur. W razie jakichkolwiek wątpliwości służę wyjaśnieniami na przyjaznych i otwartych na dyskusję łamach „Gazety Ubezpieczeniowej”…
Zgadzam się także z poglądem Marcina Żuka, że rynek na którym funkcjonują OFE wciąż się rozwija, ale to akurat znalazło odzwierciedlenie w ewolucyjnych zmianach limitów i kategorii lokat dostępnych dla OFE, by bez zmiany profilu ryzyka uwzględnić te zmiany.
Natomiast, gdy chodzi o konieczne zmiany, to zamiast obecnie zmieniać regulacje dotyczące polityki inwestycyjnej OFE, co przyniosłoby wyłącznie negatywne skutki dla członków OFE, jeśli zmiany te poszłyby w kierunku wskazywanym przez Marcina Żuka i cytowane przez niego „autorytety”, to zdecydowanie lepiej zakończyć prace dotyczące wypłaty świadczeń z II filara i przywilejów emerytalnych.
Paweł Pelc
radca prawny
Tekst wyraża prywatne poglądy autora, a nie instytucji, z którymi jest związany zawodowo.
30.11.2007.