Wszystkim dyskutującym o kryzysie demograficznym w Polsce polecam dzisiejszy dodatek do Financial Times’a – New Demographics.
Autorzy tekstów w dodatku po raz kolejny pokazują zależności między przyrostem naturalnym i procesem starzenia się społeczeństw, a tempem wzrostu gospodarczego czy sytuacją finansów publicznych. Dobrym przykładem negatywnego wpływu tych tendencji demograficznych jest Japonia, której obecne kłopoty w dużym stopniu związane są właśnie z niskim poziomem dzietności i zaawansowanym procesem starzenia się społeczeństwa… Według danych przytaczanych przez autorów FT około 59 krajów ma tak niską dzietność, że nie zapewnia ona prostej zastępowalności pokoleń.
Warto zastanowić się jakie konsekwencje starzenia się społeczeństwa będą w Polsce. Jesteśmy krajem znacznie biedniejszym, niż Japonia czy starzejące się kraje Europy Zachodniej. A to oznacza, że finanse publiczne bardziej narażone są na problemy związane z ograniczeniem liczby pracujących i zwiększeniem się liczby pobierających świadczenia. W efekcie prywatyzacji prowadzonej początkowo z przyczyn ideologicznych, potem by zapchać „dziurę budżetową” trudno będzie pozyskać znaczące środki z wyprzedaży majątku, zresztą jak bolesny jest to proces najlepiej widać na przykładzie Grecji i żądań „trojki” w tym zakresie…
Stopy zastąpienia w nowym systemie emerytalnym i tak są stosunkowo niskie, więc dalsze ich obniżanie też jest szczególnie trudne do zaakceptowania społecznego. Niska dzietność sprawia, że także trudno będzie liczyć na skuteczne włączenie się rodzin w opiekę nad osobami starszymi, zwłaszcza w sytuacji chronicznego bezrobocia wypychającego najaktywniejsze jednostki za granicę, a Polacy chwaleni są przez przyjmujące ich kraje za łatwą asymilację, odmiennie niż większość imigrantów. Jakie konsekwencje niesie za sobą imigracja widzieliśmy na ulicach Paryża, czy Rzymu, warto też pamiętać o Kosowie – kolebce serbskiej państwowości, w którym Serbowie stali się mniejszością… a które dziś już nie wchodzi w skład Serbii…
Jak długo możemy oczekiwać inwestycji w kraju, którego siła robocza będzie malała, a wraz z nią wzrost gospodarczy? Bez rozwiązania problemów demograficznych nie da się rozwiązać ani kwestii zadłużenia finansów publicznych, czy potencjału sił zbrojnych, ani kwestii bezrobocia ani systemu zabezpieczenia społecznego czy opieki zdrowotnej czy finansowania działalności Kościoła i utrzymania należących do niego obiektów sakralnych….
A co robimy w tym kierunku?
No właśnie jakoś nie widać, by był realizowany jakiś skuteczny pomysł na rozwiązanie problemów demograficznych… A problemu nie da się odwlekać w czasie, czego dowodzi najlepiej przykład Japonii…
Paweł Pelc
18.10.2011 r.
Weekendowy Dziennik Gazeta Prawna w swoim Magazynie zamieścił m.in. artykuł Jędrzeja Bieleckiego Prokreacja, głupcze. Warto do niego sięgnąć.
Autor zebrał w jednym miejscu sporo interesujących danych dotyczących konsekwencji demograficznych zmian, wskazując na gospodarcze konsekwencje starzenia się społeczeństw. Potwierdzają one tezę, że niestety Polska szybko podąża w kierunku wytyczonym przez Japonię, Rosję czy Niemcy, choć proces ten w Polsce rozpoczął się później. Jędrzej Bielecki podaje też przykłady działań podejmowanych w rozwiniętych krajach, w których dzietność jest na znacząco wyższym poziomie niż w Polsce. Warto w szczególności zainteresować się przykładem Francji – gdzie wprowadzono „rozbudowany i stabilny mechanizm odpisów podatkowych oraz subwencji socjalnych dla rodzin z dziećmi, połączony z dobrym poziomem szkolnictwa i służby zdrowia.” Również rozwiązania holenderskie mogą być przydatne: „system elastycznych kontraktów zawodowych, który pozwala kobietom łączyć pracę na pół czy ćwierć etatu z macierzyństwem.”
Przykłady te pokazują, że prorodzinna polityka państwa może odnieść skutek. Co potwierdza aktualność propozycji przedstawianych i bronionych przez Cezarego Mecha w Nowym Ekranie… Tylko, że niestety nic z tego nie wynika. W Polsce dzietność utrzymuje się na poziomie prowadzącym nas prosto ku katastrofie, a rząd nie podejmuje żadnych realnych działań by to zmienić.
Czy rzeczywiście musimy być skazani na los starzejącej się Japonii?
8 listopada 2011 r.
Paweł Pelc